Do Balatonu trafiłem w ramach Zabrzańskiego Festiwalu Restauracji. Poszedł na „pierwszy ogień”. Może dlatego, że odezwał się w mnie sentymentalizm po niedawnej podróży do Budapesztu, a może dlatego, że mijałem ten lokal dziesiątki razy i jakoś zabrakło mi odwagi, aby wejść.
Tuż za progiem zrozumiałem dlaczego. Balaton wita obskurnym wnętrzem w stylu wczesnego Gierka i obitym na złoto i lekko powgniatanym, barowym kontuarem. Przyznaje, miałem chwilę zawahania.
Sytuację uratowała przesympatyczna kelnerka, która uśmiechnęła się tyleż szeroko, co szczerze i zaprosiła mnie do stolika. Odwagi 🙂
Festiwalowe menu to zupa węgierska z łazankami oraz balatońska sola ze szparagami i kluseczkami. Cena zestawu 20 plnów. Smacznie 🙂
Pierwsze danie, czyli gulaszowa mieszanka ziemniaków, łazanek, papryki i boczku, uwodzi lekką pikanterią. Zupa jest gęsta, pożywna i smakowita.
Drugie z kolei porywa świeżymi szparagami i jędrną rybą zapiekaną pod beszamelem. Całość wieńczą kluseczki, czyli inaczej węgierskie galuszki, w uroczym pomarańczowym kolorze. Smakowało mi tak bardzo, że nawet panierka mi nie przeszkadzała 😉
Balaton zaskakuje i to podwójnie. Jedzeniem, bo to jest bardzo dobre, choć domowe i podawane bez finezji oraz wystrojem, który zapowiada wszystko poza dobrą kuchnią. Istny mezalians.
Restauracja Balaton, ul. Brodzińskiego 2, Zabrze