…bistra, bo tak szybko odchodzą. W lokalu przy ul. Żwirki i Wigury jeszcze niedawno była Sowwa Diner. Ale to już przeszłość. Teraz króluje sympatyczna brunetka i oberżyna 🙂
Wpadłem na szybki lunch. Oczywiście pchany ciekawością.
Wnętrze pozostało praktycznie bez zmian. Jest ciasno, przytulnie i sympatycznie.
Na dobry początek skusiłem się na domowej roboty sok z jabłek, ogórka i jeszcze kilku składników, których – wybaczcie – nie zapamiętałem. Mimo brunatnego, mało zachęcającego koloru, moje kubki smakowe poczuły się przyjemnie dopieszczone, a sok okazał się być lepszy niżbym się spodziewał 🙂
Na drugie danie wybrałem gładzicę. Ryba z rodziny flądrowatych, rzadko występuje w naszych stronach, więc się skusiłem. Dostałem kolorowy talerz w stylu nieco hinduskim. Bardzo dobra ryba w sosie słodko-ostrym. Pycha. Ale danie nierówne. Zapiekany ryż był ledwo ciepły i niestety bez soli.
Na deser – wyjątkowo – ciasto buraczkowe. Wyjątkowo, bo nie przepadam za deserami, ale takiej okazji nie można przegapić. I wpadka. Mój kawałek był suchy, a czekoladowo-buraczany smak daleki od ideału. Opłata za ciastko odjęta od rachunku i to mimo, że tego nie oczekiwałem. Dziękuję 🙂
No i jak to wszystko podsumować? Prawdę mówiąc, widzę szansę, ale i także dużo pracy nad smakiem.