Czy ugotowanie obiadu jest trudne? Przecież wystarczy kawałek kurczaka, ziemniaczki i jakaś surówka. Proste? Banalnie 😉 i nawet największa fajtłapa, taka która przypala wodę na herbatę będzie w stanie to przygotować.
Ale co gdy zabierzemy mięso i masło potrzebne do smażenia a i samą patelnię ciśniemy w kąt. Co wtedy?
Weganie – ekstremalna odmiana wegetarianizmu zmagają się z taką rzeczywistością na co dzień.
Moje dotychczasowe doświadczenia z taką kuchnia wypadają słabo. Dania zwykle są ładnie skomponowane ale jednocześnie liche i niedoprawione ergo to sztuka gotowania w arcytrudnych warunkach.
W Katowicach takie „projekty” powstają tak szybko jak szybko się zamykają. Ale trend jest.
I tak w miejscu po Bo TAK!, gdzie jeszcze wcześniej był Camelot otworzyło się nono czyli kuchnia roślinna i autorska.
Hmm, ciekawe.
Wewnątrz rzuca się w oczy ogromny plasterek buraka wymalowany (chyba) niczym graffiti na białej ścianie. Ten motyw pojawia się jeszcze w innych miejscach zatem jest to znak rozpoznawczy nono.
Początkowo mieliśmy problem z bezglutenową wersją ale udało się. Uff, uff 😉
Czekadełko! Podają i to zaskakuje, a jeszcze bardziej fakt że, także w extra wersji dla chorych na celiakię. Duży ukłon w stronę kuchni. Brawo 😉
Zresztą to wersja bezglutenowa była ciekawsza a to za sprawą wyjątkowo chrupiącego i obłędnie smakującego smażonego jarmużu. W takim towarzystwie marynowana rzepa była tylko dodatkiem.
I broń Boże aby bułeczka ze smalcem – tak, tak wegańskim smalcem i w/w rzepą nie była dobra. W malutkiej porcji zmieściło się tyle smaku że wystarczyłoby dla dwóch a może i trzech innych dań 😉
Rozochociło nas to, oj bardzo.
Zupy czyli zielona kartoflanka i bulion warzywny. Obie na lichym wywarze i bez soli – standard – za to ze sporą ilością dodatków i przyjemnych warzyw z królem Jarmużem, chrupiącym jak najlepszych chips na czele.
I dalej na drugie: kaszanka z podpłomykiem i pomidorowy kotelcik mielony.
Tu zaczęły się schody. Bowiem o ile dwie pierwsze pozycje – czekadełko i zupy były smaczne, zaskakujące i pożywne to pełne dania obiadowe się nie wybijały ponad smutną przeciętność.
Tzw. kaszanka to zwykła brunatna, niedoprawiona breja z niedosolonym podpłomykiem a kotlecik mocno przypieczony ze zdechle wyglądającymi opiekanymi ziemniaczkami i sosem lekko chrzanowym nie sprawiała przyjemności dla kubków smakowych.
Niestety.
Doceniam kunszt i starania szefowej kuchni. Stanęła przed trudnym a prawie niewykonalnym zadaniem.
Wynik końcowy to 2:1 przy czym przegrały dania główne a to tak jakby polska reprezentacja przegrała z Kazachstanem w dogrywce.
Nono, Katowice, ul. Batorego 2 (niedaleko pl. Miarki), codz. 12-22.00