Przychodzi Wam coś do głowy?! Buksy, hmmm, może baksy, zwyczajowo dolary?! No nie, to może postać z kreskówki… eee… chyba też nie, więc zatem co?
Według speców z nowego lokalu Burger n°1 to burgery właśnie. Dlaczego na siłę tworzy się nowomowę i szuka bardziej „odjechanych” nazw dla już istniejących i sprawdzonych rzeczy, to wiedzą już chyba tylko egzaltowani hipsterzy.
Nie rozumiem, ale to nie jest obowiązkowe, jak mawiał klasyk polskiego kina.
Buksy, skoro tak to niech im będzie 😉 to niewielki lokal vis a vis Wunderbaru. Wnętrze skromne i mało przyjazne. Wejść, zjeść i wyjść. Nie ma po co siedzieć, a i alko brak. Na prawo od wejścia dziwi ogromna, strasząca kasa, która wprowadza niepotrzebny zamęt.
Drogo. 13 zeta za 120 g mięsa i 18 za 180 to więcej, niż życzy sobie konkurencja. A smak?
Mój Frank z mayo, lodową, pomidorem, cebulą, pieczarką, cheddarem i ketchupem był so so. Najbardziej dostało się wołowinie, której stopnia wysmażenia nie można wybrać, wszystko jest medium, ale to uwaga na marginesie. Wracając. Miałem wrażenie, że mój burger był odgrzewany, a to dlatego, że był suchy, prawie czerstwy i kompletnie pozbawiony soków! Granda. Zamordowano taki fajny kawałek mięsa 🙁
A w dodatku podają go ze słodką bułką, całkiem jak w Macu…
Skusiłem się jeszcze na frytki z buraka, którym za grosz brakowało chrupkości oraz – rozczarowany tym faktem – na jeszcze frytki w wersji klasycznej, które były niezłe, zwłaszcza z pietruszkowym majonezem. Ale zjadłem je z aluminiowej doniczki. WTF?!
Przerost formy nad treścią.
Plebiscytowa Burger Bar n°1, Katowice, ul. Plebiscytowa 1