Słowo się rzekło. Wróciłem z Gruzji naładowany pozytywnymi emocjami i już następnego dnia zawitałem do naszej, lokalnej wersji, tego pełnego przepięknych krajobrazów kraju.
Granat pojawił się w miejscu, które już kilka dobrych i udanych projektów rozłożyło. Miejscówka na parterze BWA, przy wiecznie remontowanej al. Korfantego to dyskretnie mówiąc nie najszczęśliwszy wybór.
Zatem, czy to kolejni desperaci czy cudowni amatorzy nieświadomi zagrożeń?
Od progu wita niczym niezakłócona przestrzeń, jakby granat wybuchł, a z popiołu wyłoniło się to coś. Jest ładnie, prosto, przyjemnie. Może nieco mało intymnie, ale miło 🙂
Zanim na dobre usiadłem już w biegu zamówiłem chinkali, chaczapuri i bakłażana z orzechami włoskimi. Uśmiechnięta kelnerka przyjęła zamówienie bez cienia zaskoczenia. Szybka kontrola menu… i… nie ma chinkali. Jak to?! Przecież to ojciec, matka i syn kuchni gruzińskiej?! Spokojnie, w karcie nie ma, ale w kuchni jest. Uff.
A propos karty. Gruzińska restauracja jest de facto armeńska, a nawet ukraińska. Solianki – pysznej zresztą – nie widuje się zbyt często w tamtejszych stronach. Ale nie bądźmy małostkowi. Ostatecznie w ormiańskim domu w Gruzji poczęstowano mnie… barszczem ukraińskim 😉
W oczekiwaniu na jedzenie na stół trafiło kvaliti krakhuna, czyli wino kwewerowe, niefiltrowane, białe, czy może raczej pomarańczowe. Bardzo wyrazisty i nieoczywisty smak. Dokładnie taki, jaki lubię 🙂
Wszystkie zamówione dania były smaczne, choć…
Bakłażan nadziewany serem i ledwie posypany kruszonymi orzechami włoskimi. Szczerze mówiąc, wolałbym kremową pastę, choć tytułowy granat jako owocowy dodatek się sprawdził.
Chinkali odrobinę za grube i zbyt płaskie, ale nadal pyszne i jak każe tradycja, posypane obficie drobno mielonym pieprzem.
Chaczapuri bez zarzutu. Świeżutkie, pachnące i serowe 🙂
Zapamiętany smak z podróży odnalazłem – o dziwo – w dresingu do sałatki. Lekko pikantny, jak cała Gruzja, pozwolił mi nieco odpłynąć.
Rozejrzałem się po lokalu. W porze obiadowej kręciło się kilka niezobowiązujących osób. Jeżeli to miejsce ma przetrwać, powinno ich być więcej. Przy tym poziomie cen, choć nie najwyższych, szansę widzę marne.
Szkoda, bo tak mało mamy w KATO urozmaiconego jedzenia.
I tylko chachy brak 😉
Restauracja Granat, Al. W. Korfantego 6 (BWA), Katowice