Uwielbiam wędzone ryby. Mógłbym je jeść w każdej postaci, przez 365 dni w roku. Hmmm… zresztą tak jest. No prawie 🙂
Jak tylko usłyszałem, że na Tylnej Mariackiej jest wędzarnia to wiedziałem, że muszę tu trafić. Gdy jeszcze okazało się, że są nie tylko ryby, ale i tarty, plus sałatki, to nie mogłem dłużej czekać.
Wpadłem przy okazji lunchu.
Dziwne, ale tarty się sprzedały. Szkoda.
Zatem buła z pstrągiem i sałatka. Zacznę od tej ostatniej. To największa porcja jaką jadłem za 7 zeta 🙂 Buła fajnie chrupała, rybka była przepyszna, tylko dlaczego znalazłem w niej ser żółty?! Menu wypisane kredą na ścianie domku ani słowem o takim dodatku nie wspomina. Nieładnie.
Rehabilitacja szczęśliwie nastąpiła online, pod postacią darmowej, domowej lemoniady.
Z pewnością wrócę 🙂