Ani na wejściu, ani w środku, ani w karcie. Nigdzie. O pardon, ulotki leżą na kontuarze. Tylko skąd ktoś, kto o festiwalu nie słyszał, ma wiedzieć do czego służą? Nie ogarniam.
Przecież restaurator włożył wysiłek, także finansowy, przygotował się, opracował danie. A teraz nawet się nie pochwali tym co osiągnął? Założę się, że po wszystkim będzie narzekał, że klientów mało i niewiele dań festiwalowych sprzedał. O tempora! O mores!
Wracając do meritum. Zestaw festiwalowy to czopsy cielęce, nadziewane kurkami z placuszkiem roti i flambirowane brzoskiwnie. Brzmi przyjemnie.
Czopsy to delikatne roladki wypełnione kurkami i groszkiem konserwowym ze świetnym sosem także z kurek, który fantastycznie dopina całość dania. Najlepsze są jednak boskie, glazurowane marchewki – nie za miękkie i nie za twarde. Duże brawa dla kuchni, bo uzyskanie takiego efektu to nie lada wyzwanie.
Niestety, smażony na starym oleju placuszek roti swoim nieprzyjemnym posmakiem kładzie potrawę na łopatki, a sędzia rozpoczyna odliczanie. Szkoda, bo można by wylizywać talerze 🙂
Na deser brzoskwinie. Gorące, słodko-kwaśne, z chrupiącą kruszonką i zimnymi lodami wiśniowymi. Takie połączenia lubię 🙂 Małe, lekkie i do przyjęcia, choć mimo wszystko nieco zbyt kwaśne.
Po skończonym posiłku nadal nie rozumiem dlaczego Niezłe Ziółko nie chwali się swoimi festiwalowymi daniami?
Niezłe Ziółko, Franciszkańska 8, 41-819 Zabrze