Obraziłem 15 lat doświadczeń i wiele lat działalności. Kurcze, jestem aż tak dobry?! Zatem, jak to zrobiłem? Banalnie – chciałem, aby mój stek był wysmażony zgodnie z zamówieniem.
Dziwne. Wybieracie się do drogiej restauracji, zamawiacie najdroższą pozycję z karty i jeszcze macie oczekiwania. Skandal 😉
Sypiąc głowę popiołem muszę niestety przyznać, że miałem czelność mieć wymagania.
W Butchery&Grill zamówiłem kosztujący blisko 80 złotych Filet Minion. Zanim przejdziemy do sedna zacznijmy od podstaw, czyli od definicji. Co to jest filet minion? Podaję za portalem przepisy.pl: „Z francuskiego oznacza delikatne plastry. Typowy filet mignon powinien mieć około 5 centymetrów wysokości i średnicę ok. 8-9 centymetrów.”
Proste 🙂 Dodajmy do tego jeszcze, że większość przepisów podkreśla, że filet minion powinien po smażeniu trafić na kilka minut do piekarnika.
I takiego filet minion się spodziewałem.
Pierwsze podejście – pudło. Po pierwsze, dostałem wielki kawał wołowiny, a nie żadne tam plastry, po drugie, mięso nie leżało nawet obok piekarnika, a po trzecie poszło o stopień wysmażenia. Butchery&Grill oferuje tu kilka opcji, podaję za kartą menu: rare, medium rare, medium, medium well, well done. Wybrałem średnio krwisty, dostałem… średnio wysmażony. Kucharz przyznał, że mięso jest „przeciągnięte” i przygotował nową porcję.
Tym razem było rare, a nawet blue czyli obsmażone z wierzchu i całkiem surowe w środku. Znowu pudło. Do tego warzywa z grilla – surowe! Ledwie obtoczone w oleju i już na talerz. Panowie z B&G – al dente oznacza jędrny, stawiający lekki opór przy jedzeniu, a nie surowy, na litość boską!!!
Zrezygnowany, nie zareagowałem. Postanowiłem zapłacić i jak najszybciej wyjść. Ale niestety, jak się po chwili okazało, gwóźdź, czy raczej gwiazda programu, miała dopiero nadejść.
I nadeszła, pod postacią jegomościa w kucharskim przebraniu, który nieraczywszy się przedstawić zapytał, czy coś jest nie ok z moim daniem. Żałuję, że dałem się wciągnąć w tę, delikatnie mówiąc, żenującą dysputę. Pan w kucharskim przebraniu najpierw twierdził, że mój stek jest krwisty, potem próbował się z tego wycofać twierdząc, że jednak średnio krwisty, a na koniec poinformował mnie, że obrażam kucharzy z 15-letnim doświadczeniem. Zapomniał tylko doprecyzować, czym dokładnie ich rzekomo obrażam (sic!). Dodał jeszcze, że w ich drugim lokalu we Wrocławiu, nigdy nie mieli reklamacji. No masz, musiały chłopaki przyjechać aż na Górny Śląsk 😉
Strasznie irytują mnie jegomościowie, którym własne ego i brak pokory przysłania popełniane błędy. W Butchery&Grill zapomnieli, że gotują nie dla ego, a dla Klientów.
Absurdalnie wysokie ceny, nieprzyjemna atmosfera i kiepskie jedzenie. Sukcesu nie będzie, co puste w piątkowy wieczór, wnętrze B&G zdaje się tylko potwierdzać.
Oczywiście spodziewam się zjadliwej odpowiedzi od restauratora, która jednak nie zmieni faktu, że jeżeli cenicie sobie spokój to będziecie to miejsce omijać. I to omijać szerokim łukiem.
Restauracja Butchery&Grill, ul. 3 Maja 30, Katowice