Dwie małe miejscowości oddalone od siebie o nieco ponad 50 km. Jedna bardziej znana, druga mniej. W obu Pizzerie, a w nich – oryginalni Włosi: Stefano i Maurizio. Co ich łączy? Zamiłowanie do dobrych składników i sympatia dla gości 🙂
Pizzeria Vesuvio i Ristorante Del Corso. Odpowiednio w Laskach i Żarkach. Prawda, że wszyscy słyszeliście o Laskach? Tak, tak tych nieopodal Pustyni Błędowskiej!?
W życiu bym do Vesuvio nie trafił, nie ma normalnie mowy ale po 40 km na rowerze – zabawa polegała głównie na przedzieraniu się przez zarośla z „uroczymi” końskimi muchami – byłem wykończony, zły i tak bardzo głodny, że modliłem się o sklep, bar a w ostateczności nawet kiosk Ruchu.
I oto proszę. Co prawda Pani w sklepie spożywczym pokręciła głową i z przykrością poinformowała mnie, że nie ma w Laskach baru. Ale jest pizzeria – wykrzyknęła z radością 🙂 Zaraz za wzniesieniem, po prawej stronie ronda – dodała.
Super!
Po chwili zajechałem pod niewielkich rozmiarów budyneczek z 3 stolikami na zewnątrz i włoskim szyldem. Spodziewałem się wszystkiego – czyt. zmiętych zapiekanek, kiepskiej pizzy i opryskliwej obsługi ale nie Włocha @#$%! i pieca opalanego bukowym drewnem.
WOW!
Oczywiście skusiłem się na pizzę i piwko – mają także włoskie, choć wolałem nasze, swojskie.
Nie czekałem zbyt długo. Dostałem pyszne, chrupiące ciasto z pieczarkami i rozpływającą się mozzarellą. Zamierzałem zjeść jak zwykle dwa, góra trzy kawałki ale było tak dobre, że nic nie zostawiłem.
Świetna kuchnia Vesuvio pozwoliła mi dojechać na miejsce 🙂
Do Del Corso doczołgałem się. Po 60 km na wymagającym, pełnym podjazdów czerwonym szlaku pieszym na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej czujem się jak w reklamie Powerade. Padłem. Nie potrafiłem powstać. I wtedy resztką sił wtoczyłem rower przez kutą bramę do Ristorante. Upadłem na fotel i ciężko oddychając powoli dochodziłem 🙂
Nic tak dobrze nie regeneruje jak pasta. Szybko zamówiłem spaghetti z pesto i insalata mista. Za barem ze zdziwieniem dostrzegłem kolejnego Włocha – Maurizo. – Hmm, ciekawe – pomyślałem.
Teraz myślę, że Włosi uratowali mi życie 😉
Ponownie nie czekałem zbyt długo. Sałatka zniknęła w trymiga. Spaghetti wymagało więcej czasu ze strony obsługi jak i mojej.
Dawno nic mi tak bardzo nie smakowało i nawet lekko przegotowany makaron mi nie przeszkadzał – taka jest siła zmęczenia 🙂 Ale na serio zjadłem świetną pastę z doskonałym pesto. I jeszcze na koniec Maurizio nie wypuścił mnie bez rozchodniaczka czyli Grappy. SALUTE Maurizio!
Del Corso pożegnałem zdolny jechać dalej i przekonany o gościnności nie tylko Szefa ale i całej obsługi 🙂
Po co o tym wszystkim Wam piszę? Otóż dlatego, że warto zjechać z utartego szlaku aby przeżyć coś wyjątkowego. Gdy wsiadałem na rower w deszczowy piątek nie przypuszczałem nawet, że spotkam się z tak dobrą kuchnią i tak sympatycznym Włochami.
Magia podróżowania działa!
Ps. Gdybyście zawitali do któregoś z tych miejsc pozdrówcie serdecznie ode mnie Maurizio.
Pizzeria Vesuvio, Laski, ul. Główna 15, www.pizzeriavesuviolaski.com
Del Corso Pizzeria & Ristorante, Żarki, ul. Częstochowska 24, www.pizzeriadelcorso.pl