Ciemno, ponuro i bez sensu – takie jest gotowanie na hali miziowej. Jeszcze nie wydali zupy, a już podają drugie danie. I jeszcze „fuczą”. 🙁
Kwaśnica taka, jak w całych Beskidach. Bez kapusty kiszonej i o zgrozo, mało kwaśna!
Schabowy trudny do pokrojenia, ale o dziwo przyzwoity.
Indyk z pieczarkami i cebulką smażony bez panierki i tak zalany tłuszczem, że aż odrzuca. W smaku przeciętnie zwykły.
Aha. Sałatki podają z sosem majonezowym.
Udostępnij wpis