Jak tylko dowiedziałem się o nowej suszarni to złapałem Kasię pod rękę i pobiegłem sprawdzić. Na wejściu powitał nas Japończyk, podobno oryginalny 🙂 Uuu, będzie smacznie – pomyślałem.
Kto jak kto, ale ktoś z kraju kwitnącej wiśni powinien wiedzieć jak zrobić sushi 🙂
A propos wnętrza. Jest jasno, przestronnie, w sam raz na szybki lunch, bo na kolację w intymnej atmosferze już nie. Nad barem króluje ogromny grill, z industrialnym orurowaniem. Może być.
W menu – sushi standard: maki, nigiri, sashimi plus nowość w KATO, specjalny japoński grill Robata, gdzie, jak zapewnia restauracja, na wolnym ogniu przypieka się rozmaite smakołyki.
Grill grillem, a przecież tu chodzi o sushi 🙂 Na dobry początek obowiązkowa zupa miso. Podana w kapitalny sposób – w miseczce z przykrywką. Po podniesieniu, cały skondensowany aromat trafia wprost do nozdrzy. Ale właśnie aromat stanowi tu problem. Miso jest cieniutkie i lichutkie, kompletnie bez smaku. Jakby kucharz próbował zaoszczędzić na paście sojowej 🙁
Przy wyborze sushi pomogła miła kelnerka, która najpierw zapytała czy chcemy surową rybę i po potwierdzeniu zaproponowała zestaw z 5 części, gdzie 3 były w tempurze lub pieczone! Zawierzyłem, nie sprawdziłem i mam za swoje. Od sushi za 109 zeta oczekuję różnorodności i wielu smaków. Pomijając brak nigiri – tylko dwie smętne sztuki w 24 elementowym secie – sushi dobiła bylejakość. Nieważne, który kawałek trafia od ust, wszystkie smakują tak samo. Porażka, a dodatkowo cały zestaw pachniał malizną.
Ani wnętrze, ani Japończyk, ani sushi.
Sushi Do, Galeria Katowicka, wejście od Placu Szewczyka, ul. 3-go maja 30, Katowice