Z lokalami przy atrakcjach turystycznych jest jeden, ale za to poważny problem. Nie muszą się starać. Gość przecież raczej nie wróci, bo i kto chciałby w kółko zwiedzać ten sam zamek?!
Co więcej, konkurencji zwykle nie ma, więc głodny klient jest na taką miałkość kulinarną skazany.
Oblężenie – bo trudno inaczej określić sytuację, w której goście rozpaczliwie rozglądają się po sali w nadziei, że jakiś stolik się jednak zwolni – w karczmie Jurajskiej zdawały się tę prawidłowość potwierdzać.
Przymuszony burczącym żołądkiem, szybko zamówiłem barszcz, pierogi oraz kaczkę.
Tłumy gwarantują, że chociaż będzie świeżo – pomyślałem. Myliłem się i to podwójnie. Było super świeżo i super pysznie. Zaskoczenie przerodziło się w zachwyt.
Pierwszy antrakt – barszcz doprawiony kminem rzymskim i pływającym po wierzchu majerankiem. Fantastycznie rozgrzewał i dawał jawne świadectwo domowego przygotowania, bez żadnych koncentratowych domieszek.
Drugi antrakt – pierogi z kurkami. Aż trudno było się oderwać, takie były pyszne. Mięciutkie ciasto, doprawiony, ale bez przesady, farsz. Cudne 🙂
Trzeci i ostatni antrakt – kaczka. Przyznaję, tej pozycji obawiałem się najbardziej. Czy Karczma polegnie, czy też może się wybroni?
Wybroniła. Mimo, że talerz był trochę przekombinowany – za dużo brzoskwiń, jabłek, borówek i innych specjałów – to mięso było idealnie kruche. W połączeniu z kwaskowatym jabłkiem, słodką borówką i zbalansowanym sosem rozpływało się w ustach. Świetna kaczka, w domowym stylu. Czysta przyjemność, godna polecenia!
Umierałem z ciekawości, kto w tej zapyziałej dziurze tak świetnie gotuje? Odpowiedź była równie zaskakująca, jak niezwykła kaczka. Kucharki. Same kobiety 🙂
Wszystko stało się jasne. Kucharz w męskim wydaniu podałby zapewne wymyślne danie z kaczych piersi. Obowiązkowo różowe po przekrojeniu, z garniszem w znikomej ilości. I też byłoby smacznie. tyle tylko, że akurat do karczmy bardziej pasuje wersja kucharek, które z tego miejsca serdecznie pozdrawiam 🙂
Karczma Jurajska, Plac Jurajski 1, Podzamcze, Ogrodzieniec