Przechodziłem obok Latającej Świni dziesiątki razy. Zgadnijcie, ile razy wszedłem? Jasne. Ani razu. Wieprzowina i tylko wieprzowina dyskwalifikuje każdy lokal.
Ucieszyłem się, gdy wraz ze zamianą właściciela odeszło stare menu. Na marginesie, znowu okazało się, że ani lotna nazwa, ani nowoczesny design, ani dobra lokalizacja nie gwarantują sukcesu.
Anyway. Mamy nowe, a raczej nowy Restrobar.
Przyznaję, że skojarzenie z Gastrobarem RON w Amsterdamie budziło początkowo mój niepokój, ale postanowiłem zagłuszyć serce i dać szansę.
I nie żałuję!
Zaczęło się obiecująco. Sympatyczny kelner zaproponował dobre chilijskie wino, a potem pochwalił mój wybór policzków duszonych, mówiąc – doskonały wybór…
…ale najpierw dostałem zupę krem z ziemniaków i białej kapusty. Dojrzałem w tym pomyśle nawiązanie do ciapkapusty lub jak wolicie panczkrauta i uśmiechnąłem się sam do siebie 🙂 W kremie brakowało ostrości, jakiejś jednej, wyraźnej nuty. Szału nie było mimo, że chips z sera wędzonego skradł moje serce.
Po tym wstępie nie oczekiwałem zbyt wiele od policzków.
A powinienem. Wołowina rozpadała się od lekkiego nawet muśnięcia widelcem. To było niesamowite. Wow, tak miękkiego mięsa jeszcze nie widziałem. Ale to jeszcze nic. Towarzysząca policzkom glazurowana marchewka, chrupiąco przepyszna, tworzyła razem z wołowiną niezwykłą kompozycję. Do tego klasyczne puree ziemniaczane z gałką muszkatołową.
O Boże, chciałbym jeść takie obłędne frykasy każdego dnia!
Chapeau bas! Najlepsze danie z wołowiny, jakie kiedykolwiek jadłem. Brawo!!!
Zaiste, Mała kuchnia – Wielki smak 🙂
Staromiejska 3 Gastrobar, ul. Staromiejska 3, Katowice