Rawa …hmm… to nie-ciekawa konotacja. Do dziś pamiętam charakterystyczny smród unoszący się przy Hucie Baildon gdy przekraczało się mostek na Żelaznej. Nadal mam dreszcze 🙁
Zatem wybór nazwy odważny. Czy kuchnia jest podobna?
Wchodzimy! Ale zaraz gdzie to jest? Stoję na Moniuszki i nie widzę. Patrzę w lewo, patrzę w prawo. Nic. Niemożliwe. Patrzę jeszcze raz. Bingo. Ukryło się pod nieciekawą, szarą fasadą. Trudno zaleźć bo szyldu brak. Ukradli!?
Pchnięcie drzwi a w oczy rzuca się ogromny, srebrny i błyszczący jak – wiecie co – ekspres. Ale maszyna. Wypolerowana i lśniąca. WOW!
Na ścianach świetne, sentymentalne zdjęcia dworca PKP jeszcze z estakadą czy charakterystycznego wejścia do Wesołego Miasteczka.
Stoliki jasne, krzesła proste. Standard.
Zamawiam oczywiście słynne Rawa Balls. Ekipa twierdzi, że są wyjątkowo aromatyczne bo gotowane przez 12h. Jasne. Nie mogę się doczekać.
I dostaję talerz z ogromnym liściem sałaty, pomidorem i trzema pulpetami. No cóż. Kompozycyjnie słabo. Wręcz ordynarnie. Do tego chipsy ziemniaczane, podobno wyjątkowo chrupiące.
Nie ładnie tak kłamać.
Chipsy rozmięknięte jak lalka Barbie po kąpieli w Rawie! A balls-y? Szkoda gadać. Zwykły, niedoprawiony, absolutnie nie aromatyczny, chamski pulpet. Szczerze to już wolę takie ze słoika.
Nad sosem barbecue, który obok barbecue nie stał nie będę się już pastwił. Z litości.
Rawa Bistro udowadnia, że dla rawy lepszy czas już nie nadejdzie.
Bistro RAWA Jedzenie i Kawa, Moniuszki 12/3, Katowice, 9-21.00h