Smakowity kawał wołowiny, kilkunastu przekonanych o własnej nieomylności Blogerów ( w tym i autor;)) oraz szef kuchni z krwi i kości o wyglądzie adekwatnym do wykonywanego zawodu – zaufanie na starcie plus 100 pkt.
Aha, byłbym zapomniał jeszcze Angelo. Średniej klasy hotel biznesowy w centrum KATO. Sprawca całego zamieszania, oczywiście nie bezinteresownie, ale o tym później.
Zaproszono nas do bitwy. Hurra nareszcie!!! W tłukę temu i tamtemu…
… a, na smażenie burgerów. Aha. No dobra.
W sumie też może być 😉 Choć jak wiecie gotowanie to moja nie najmocniejsza strona.
Jak przystało na rasowych Blogerów najpierw obwąchaliśmy się nieufnie. Cyknęliśmy parę fotę i nerwowo rozglądaliśmy się dookoła. Na szczęście ciszę rozluźnił kieliszek sympatycznego kwaśno-słodkiego wina musującego z sokiem lub innym specyfikiem 🙂
Ale, ale – nie było czasu do stracenia. Szybciutko podzieliliśmy się na trzy zespoły, dostaliśmy 3 patelnie i hajda do boju o najlepszy smak.
Do tej pory to my ocenialiśmy, wybrzydzaliśmy, narzekaliśmy i marudziliśmy a teraz pokażemy na co nas stać!
To znaczy…chyba 😉 Challenge tym większy, że zwycięski burger przez cały miesiąc będzie serwowany w karcie głównej Jazz Bar w Hotelu Angelo.
O matko!
Bierzemy się do roboty. Sprint do „spiżarni”, szybki przegląd i ładowanie do miseczek. Prawie jak Top Chef. Adrenalina 200 😉
Rozgrzać patelnię. Wrzucić śmietanę, ser pleśniowy, mieszać, mieszać. Nowa patelnia. Cebula, masło, miód. Glazurujemy. Bułki podpiekamy. Burgery smażymy. Uff. I to wszystko na jednym palniku!
I wiecie co. Gdyby nie trafne rady szefów byłoby groźnie. A tak w doliczonym czasie gry. YES! 3 dorodne porcje na wydawkę!!!
Nie gniewajcie się ale bawiliśmy się wyśmienicie 😉
Wszystkie teamy przygotowały po 3 różne propozycje. Z jednej już na starcie trzeba było zrezygnować. W mojej grupie nr 1 – a jakże – padło na mnie. Nie mam żalu. Choć połączenie chrzanu, kapusty kimchi, glazurowanej, czerwonej cebulki, prażonych kiełków, sosu majonezowego i odrobiny zieleniny dawało niezły słodko-słony smak.
Emocje opadły. Wróciliśmy do stolików na stek tests. I tu dochodzimy do sedna – dlaczego nas zaproszono!? Angelo jak co roku organizuje festiwal steków. Z tej okazji aż do 19 lutego serwują australijskie mięso klasy Angus o 50% taniej.
Nie będę ukrywał. Rzadko dostaję takiego steka jak zamawiam. Nawet w słynnym Gallager’s z NY nie dali rady ;(
Z duszą na ramieniu zamówiłem krwistego. Myślałem o blue ale postanowiłem aż tak nie ryzykować.
Gdy dostałem swoją porcję aż podskoczyłem. Słuszny kawałek wołowiny wyglądał na przeciągnięty i suchy jak wiór. Szybkim ruchem przekroiłem go na pół…
…i masz poezja. Idealnie krwisty. WOW!
Zakładam, że problem pierwszego spojrzenia wynika z rozgrzanego kamienia na którym podano steki. Nie przepadam za takim rozwiązaniem. Mięso staje się suche i szybko, czasami zbyt szybko zmienia stopień wysmażenia.
Tym razem zjadłem ze smakiem.
Jeszcze całkiem na koniec sprzedałem się, tzn. wizerunek swój sprzedałem za burgera i steka za 50% ceny – kurcze, słabo jakoś – i zadowolony opuściłem bar.
Bitwę wygrał burger przygotowany przez zespół nr 2. Na wdzięczną nazwę – Don Angelo 😉 – składa się: buła, mięcho, tapenada, mozzarella, sos na bazie majonezu i parmezanu, bazylia i szynka parmeńska. Very nice 🙂
Szukajcie go w karcie tylko do 10.03! Jedyna w swoim rodzaju okazja skrytykować tych co zwykle krytykują. A przy okazji napiszcie jak Wam steki smakowały J Jestem ciekaw czy tylko na nasz event Angelo aż tak się postarało 😉
P.s. Serdeczne podziękowania dla załogi Hotelu Angleo oraz szefa Marcina Sochy za wieczór pełen wrażeń.
Hotel Angelo, Katowice, ul. Sokolska 24, Festiwal Steków do 19.02.2017 r.