Nie, nie przesłyszeliście się. Znowu piszę o InoWino. Dlaczego? To bardzo proste. Po sukcesie bistro przyszedł czas na poważniejszą, w założeniu, restaurację.
Znając kulinarne pomysły i zdolności Pawła/właściciela nie mogłem się doczekać. Aż zacierałem rączki z zadowolenia.
I tylko zacierałem. Veni, vidi, rozczarowanie. Smutne choć prawdziwe.
Poza ciekawszą lokalizacją – rybnicki rynek – cała reszta jest dużo poniżej oczekiwań i nadal działającego bistro.
Pierwsze zaskoczenie – zimno. Drugie – restauracja nie wydaje się większa, choć to tylko subiektywne wrażenie. Po trzecie – menu, klasyczna kreda na ścianie plus drukowane menu – trochę rażą wspólne z colą czy pepsi reklamówki na stolikach.
Ale nadal według schematu: Perliczka/kasza gryczana/kurki/szpinak
Odetchnąłem.
Nie na długo.
Bulion – pierwsze danie tego dnia. Z szyjkami rakowymi, marchewką i selerem zapowiadał się pysznie 😉 Już pierwsza łyżka wzbudziła konsternację. Ostro, bardzo ostro i mimo, że szyjki łagodziły nieco to wszytsko, to w połączeniu z warzywami bardzo al dente było zwyczajnie okropne.
Na drugie miała być perliczka. I była a raczej pojawiły się trzy smętne, brunatne kupki czegoś bliżej niesprecyzowanego. Za prezentację dwója! Smak się wybronił głównie dzięki gęstemu sosowi ale minimalnie twardawa perliczka nie mogła zachwycić.
WTF!?
InoWino resturant&cafe istnieje od niedawna. Chciałbym wierzyć, że pod czulszym okiem szefa wydobrzeje bo szkoda by było zaprzepaścić taką szansę.
InoWino resturant&cafe, Rybnik, ul. Rynek 4