Bardziej infantylnego tłumaczenia – Mieliśmy rezerwację na 20 osób i woda się skończyła – nigdy wcześniej nie słyszałem. Opadły mi ręce. Dosłownie.
Na szczęście lub może mimo wszystko menu goście nie wynieśli więc mogliśmy zamówić 😉
Bachorki wybrały pancake z żelem wiśniowym i krążkami białej czekolady oraz – oczywiście – z nutellą i bananem. Mój wybór padł na wersję wytrawną z kurczakiem, sałatą, pomidorem i kukurydzą.
Co ważne w mniej więcej przytulnym wnętrzu zajęte były pojedyncze stoliki.
Porcje chłopców były ogromne, słodkie i niedoskonałe. Żel i krążki czekoladowe ok, bez zastrzeżeń, kwaskowatość w połączeniu ze słodyczą dobrze zagrała. Tylko dlaczego jedną porcję pancakeów przypalono a druga była nieprzyjemnie mączna w smaku!?
Czasu na rozwiązanie tej zagadki miałem aż nadto. Oczekiwanie na moje naleśniki przedłużało się i przedłużało. Goście przy stoliku obok, którzy przyszli po mnie już dawno zjedli a u mnie tylko burczenie w brzuchu.
Wreszcie po prawie godzinie oczekiwania zrezygnowany postanowiłem wpaść na frytki ale już gdzie indziej.
Zabierając bachorki do Pancake Heaven spodziewałem się słodkości, radości i przyjemności z jedzenia. Naleśnikarnia więcej obiecuje niż daje 🙁
Pancake Heaven, Katowice, ul. Drzymały 9/1