Do dużego, świetnie widocznego ze Staromiejskiej szyldu Prosecco zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ładny ogródek, winiarnia i opinia modnego miejsca, w którym trzeba bywać spowodowała, że na brak gości lokal raczej nie narzeka.
Z jedzeniem bywało różnie, ale umówmy się, że od czasy gdy na przystawkę podawali chleb tostowy Schulstad cięty w trójkąt, zrobili postęp.
Teraz, jak doniosła Silesia Smakuje, w Prosecco pojawiła się nowa, kucharska twarz.
Zatem, jak to mam w zwyczaju, mówię – sprawdzam.
A skoro trwa sezon na szparagi to wybór jest prosty. Ze specjalnego meny wybraliśmy szparagi z jajkiem, risotto ze szparagami i aby się nieco oderwać – krewetki argentyńskie. Powinno być pysznie 🙂
Przystawka – super – duże, zielone szparagi i doskonale przyrządzone jajko z rozpływającym się żółtkiem plus odrobina parmezanu. Czyż może być coś lepszego!? Drobniutki minusik za lekko stwardniałe końcówki szparagów. Reszta świetna.
Na tym jednak dobre wieści się kończą.
Co prawda, kleiste risotto było poprawne, to jednak jak na risotto ze szparagami to nie miało ich za wiele. Bo znalezienie ich na talerzu było nie lada sztuką 🙁 Na pierwszy plan wybił się intensywny zapach parmezanu, który zdominował i przytłoczył całe danie, któremu dramatycznie w zielonej poezji brakowało szparagów.
Krewetki, argentyńskie, super. No jednak nie super, choć powinno. Na talerzu dostałem kilka smętnych i mało zachęcających krewetek. Mimo oporu, spróbowałem – płaskie, płaskie i jeszcze raz płaskie w smaku. I, o zgrozo, niedoprawione,, ale do tego Prosecco zdążyło mnie już przyzwyczaić 🙁
Owoce morza same w sobie nie są jakieś szczególnie rewelacyjne. Wymagają umiejętnego podkręcenia. Nie, nie. To nie jest trudne. Wystarczy odrobina czosnku albo jeszcze lepiej chili i świat znów staje się piękny!
Mam także zastrzeżenia do świeżości krewetek, których zresztą nie dojadłem, bo… mnie zemdliło.
Wieczór uratował sympatyczny kelner, który zaproponował świetne, crossowe wino – Hunky Dory z Nowej Zelandii, zaskakująco łączące słodycz chardonnay i świeżość sauvignon blanc.
Uff, czyli jednak można!
Chciałbym, aby w Prosecco było smaczniej, kreatywnej i taniej. Jak na wizytówkę miasta i miejsce, gdzie wypada bywać, to obecny poziom dań nie współgra ani z jakością, ani z kompozycją, ani z cenami. 45 plnów za słabe krewetki to droga donikąd.
Prosecco Bistro & Wine Bar, ul. Mielęckiego 6, Katowice