Mimo wysiłków, nagonki mediów i coraz powszechniejszej mody na wegetarianizm bistra wege w KATO padają jak muchy. Niedawno zamknęło się przyzwoite Bo Tak! a czasy Green Station pamiętam już chyba tylko ja 🙂
Dlaczego tak się dzieje!? Przecież wszystko, całe biznesowe i nie tylko otocznie krzyczy: zostaw świnki, jedź roślinki!
Na gruzach mody nadal, od lat, niezmiennie panuje kultowy Złoty Osioł. I dopóki nie znajdzie się sensowna odpowiedź na pyszne, pełne smaku zapiekanki, lazanie, tarty, curry, kotleciki i …mógłbym tak wymieniać bez końca to Król czy raczej Królowa Wege będzie tylko jednak 🙂 Przynajmniej w KATO.
Botanice, w tym kontekście bliżej do upadłego Bo Tak!, niestety. Luksusowe, dość drogie bistro z niezwykłym, podobno jedynym w Polsce, olśniewającym ekspresem do kawy. No i co z tego skoro obsługująca nas sympatyczna dziewczyna namówiła nas na kawę z syfonu czyli ze zwykłego podgrzewanego ekspresu ciśnieniowego znanego już za czasów naszych Mam. Chciałem dobre, włoskie espresso a dostałem karmelową lurę 🙁
Zauważyłem, że wegetariańskie bistra mają wspólny problem – niechęć do soli i innych przypraw. Ok, rozumiem świnki ale co Wam sól zrobiła. Przecież nie kwiczy gdy się ją wydobywa lub odsala 😉
Idąc tym tropem tajska zupa z botwinki była niedosolona i niezbyt tajska. Po czym można bez pudła rozpoznać tajskie żarcie? Tak jest po trawie cytrynowej! Pakują ją wszędzie bez umiaru. A tu słabiutko, prawie wcale nie wyczuwalna 🙁
Na szczęście gazpacho okazało się dużo, dużo lepsze. Gęste, z dużymi kawałkami chrupiącej dymki i słonym serem mogło się podobać 🙂
Czarny ryż z rukolą, szparagami i suszonymi pomidorami – a to ci niespodzianka – niedosolony – choć zjadliwy.
Z tego trójkącika najlepiej wypadła polenta – tym razem postanowioną ją porządnie doprawić 🙂
Botanika mimo niedopracowanego menu – aby to była choroba wieku dziecięcego – może się podobać. Przyjemnemu wnętrzu towarzyszy sympatyczna atmosfera a obsługa się stara. Dodatkowo ciasta wymiatają – zielony mech z ziarnami chai nie tylko wyglądał oryginalnie ale i dobrze smakował 🙂
Największym problemem pozostaje lokalizacja. Zapomniana przez Boga i urzędników niewielka uliczka Sienkiewicza bez parkingu i widocznej witryny nie daje nadziei na sukces.
A szkoda…
Botanika, ul. Sienkiewicza 27, Katowice
Czytam sobie różne opisy najróżniejszych restauracji na Twojej stronie i uderzyła mnie pewna zależność: kiedy restauracja stworzona jest dla grupy z wyraźnie określoną dietą, nazywasz to czasem”modą”, ale jedynie wege knajpy traktujesz z góry z rezerwą i piszesz o takim gotowaniu jak o czymś ciężkim, praktycznie niewykonalnym i na pewno gorszym od praktykowanego przez Ciebie. Poza tym oceniasz wegetarian i wegan negatywnie, dodajesz niezbyt miłe komentarze (np. ten o kwiczącej soli u góry). Może powinieneś się zastanowić, czy nie jesteś aby na pewno zbyt uprzedzony
PS jestem weganką i używam bardzo wielu przypraw (i soli), dużo z nich poznałam właśnie na tej diecie
Dzięki za komentarz. Nie mam nic do wegetarian. Stosuję na co dzień dietę wege, choć lepsze określenie to dieta jarska z elementami mięsnymi z wyłączeniem wieprzowiny (jest zbyt tłusta). Nie przekonuje mnie jednak konieczność dodatkowego suplementowania ze względu na brak wszystkich składników odżywczych w takiej diecie. Jak pewnie wiesz tłuszcz zwierzęcy jest nośnikiem smaku. Dlatego, z małymi wyjątkami, dania wege są mniej smaczne. Z jakiegoś nieznanego mi do końca powodu w parze z dietą wege idzie także niechęć do soli, która w ograniczonych ilościach ale jednak jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Zachęcam Cie do zajrzenia głębiej w recenzje – np. Złoty Osioł w Kato. To najlepszy bar wege, którego jestem stałym bywalcem 🙂 A uprzedzony bywam do napuszonych miejsc, które tworzą zbędne ideologie
Cześć,
a jakie ceny?
Ceny są przyzwoite, jak na restaurację. Okolice 20zł za danie, aktualnie mają coś takiego jak lunche dnia i za 22zł jest zupa i drugie. 😉