Beztroska, dobre jedzenie, ciepłe morze. Ach! Rozmarzyłem się, ale lubię wakacje. Z corocznych wyjazdów przywożę wrażenia, emocje, smaki, a także wiedzę i nowe doświadczenia.
Grecja będzie mi się kojarzyć z winem, pitym w małych szklankach i souvlakami, które można kupić na każdym rogu ulicy i każdej plaży. Z uroczą wysepką Hydra i z lobsterem w portowej tawernie. Z eggplant salad i frytkami z cukinii. Z doskonałym serem houllumi i z grillowaną fasolą.
Kuchnia grecka należy do najstarszych w Europie. Wywarła wpływ na globalną kulturę kulinarną poprzez starożytny Rzym, nowożytną Europę, a nawet Nowy Świat!
Opiera się na pszenicy, oliwie, warzywach, rybach, jagnięcinie i kurczakach. Do każdego posiłku, w każdej restauracji podają chleb, oliwę, wodę, czasem pastę z bakłażana. A po – ouzo i arbuza.
Pozornie kuchnia grecka wydaje się uboga. Ot, kilka potraw, przygotowywanych identycznie, niezależnie od miejsca. I tak w sumie jest. Klasyczny turysta pozostanie na etapie musaki, pastitsio i souvlaki. Być może skusi się na rybę lub owoce morza. Zapewne spróbuje też klasyka – klasyków: sałatki greckiej.
A wystarczy zacząć rozmawiać z ludźmi.
Startery. Klasyczny półmisek zakąsek składa się z dolmadaika, czyli liści winogron zawiniętych z ryżem i mięsem, pasty z bakłażana, tzatzików, pieczonej fasoli, sera fety, oliwek i warzyw. Szukając i pytając głębiej, można dostać postne ziemniaki z czosnkiem, jedzone w Grecji 24 marca w Święto Madonny. Pyszne są także lekko panierowane frytki z cukinii.
I to nie jest wiedza tajemna. Grecy chętnie się dzielą tym, co mają 🙂
Z dań głównych warto wspomnieć o musace – zapiekana z sosu beszamelowego, mięsa mielonego, ziemniaków i sosu pomidorowego oraz o pastitsio, czyli greckiej wersji lazanii, chętnie jedzonej przez dzieci.
W ciekawy sposób Grecy podają burgery. Nie jeden, a dwa kotleciki, do tego frytki i warzywa. Można?! Można 🙂 Nawet jeżeli smakowo, nie ma to nic do rzeczy 😉
Polubiłem także tradycyjny ryż z jagnięciną. Pyszne, dietetyczne danie z super mięsem. I grillowane warzywa z serem houllmi, przypominającym nieco nasz oscypek, ale bardziej jędrnym w smaku, które mógłby jeść na okrągło 😉
Ryby i owoce morza są dostępne wszędzie. Niestety, zwykle są mrożone i upiornie drogie. Lobstery trzeba zmawiać z co najmniej kilkugodzinnym wyprzedzeniem, a i tak nie mamy pewności, czy nie przewinęły się przez lód.
Osobna sprawa to zupy. Od początku mojej greckiej przygody miałem na nie ochotę. Nic z tego. W żadnej karcie dań ich nie znalazłem. W jednej mój grecki przyjaciel powiedział:
– Ugotuję specjalnie dla Ciebie, ale przyjdź jutro.
– Sorry, jutro będę na innej wyspie 🙁
I kiedy już mocno zrezygnowany przestałem wierzyć, że Grecy w ogóle wiedzą co to zupa, znalazłem ją w niepozornej, ale bardzo sympatycznej resaturatio 4 Brothers, prowadzonej nomen omen przez czterech braci.
Zaskoczenie kompletne. Zupa podana na dwa talerze. W pierwszym rybny wywar w kolorze złocistego mleka, lekko kwaśny. W drugim ugotowana, sporych rozmiarów porcja ryby z ziemniakami i warzywami. Uff, pełnoprawny posiłek, po którym trudno zjeść coś więcej 🙂
Pomijając lepsze lub gorsze restauracje – odwiedziłem ich grubo ponad tuzin, najlepiej gotować samemu 🙂 Pierwsze miejsce podczas moich greckich wielkich wakacji zajmuje ośmiornica, własnoręcznie kupiona na targu rybnym i własnoręcznie oraz zawzięcie tłuczona przez skippera do miękkości. Absolutna rewelacja do tego stopnia, że gdy dzieciom już po powrocie do Polski coś nie smakowało, to przyszły zapytać kiedy będzie octopus!
Poza tym załapałem się jeszcze na strapatsada, czyli tradycyjny omlet z kiełbaskami, pomidorem i fetą. No cóż, jak coś wygląda jak breja, to i tak samo smakuje 🙁 oraz na deser – ciastko czekoladowe z lodami z intrygującym posmakiem koziego sera. Aha, było jeszcze trochę risotto z owocami morza, ale przemknęły niezauważenie.
Generalnie, gdy myślę o kuchni greckiej, to na myśl przychodzi mi Westalka – niewinna, ale gdy zechcesz ją bliżej poznać, to okaże się, że brakuje jej i doświadczenia i polotu. Co bynajmniej nie oznacza, że nie warto próbować 😉