Dobrze jest zrobić coś razem, wspólnie. Z dzieckiem, żoną, bratem, siostrą czy przyjaciółmi. Zbliżamy się wtedy do siebie i lepiej się poznajemy. Mamy frajdę a uśmiechy nie schodzą nam z twarzy nawet gdy użyjemy tarki 😉
W dzisiejszym świecie chronimy nasze pociechy na potęgę. Zakładamy ochraniacze, kaski, tzw. żółwiki na kręgosłup i zabraniamy biegać bo się spocą.
Czy nami się aż tak przejmowano? No właśnie.
Wyobraź sobie własnego syna z wielkim, kuchennym nożem w ręce? Czujesz strach? Ja tak ale wiem też, że inaczej nie nauczy się kroić.
Fundacja Szkoła na Widelcu wspólnie z Grzegorzem Łapanowskim chce nas przekonać, że warto gotować razem z dziećmi. Po ostatnim spotkaniu w Pole do Popisu mnie już nie trzeba namawiać.
Jasne. Dzieci nabrudzą, rozleją, namaraszą ale co z tego skoro zabawy i radości będzie co niemiara!
W ubiegły czwartek kilkanaście osób pod wodzą Grzegorza i wolontariuszy z Fundacji przez kilka godzin obierało, blanszowało, wyciskało, smażyło a potem wspólnie jadło to co upichciło.
Królowymi i Królami były nasze dzieci. To było ich dzieło, no może z niewielką pomocą dorosłych.
Atmosfera wspaniała, Grzegorz otwarty i pełen pasji do gotowania. Produkty z najwyższej półki a efekt końcowy powalający.
W gościnnych progach studia kulinarnego przyrządziliśmy pęczotto w dwóch wersjach zwykłej i wegańskiej, wołowinę po azjatycku i prawdziwie amerykańskiego rib eye’a choć z doskonałej, polskiej, sezonowanej wołowiny.
Przy okazji rozwiązał się odwieczny dylemat – solić i pieprzyć stek przed smażeniem czy po? Otóż Grzegorz Łapanowski mówi – solić przed, skórka ładnie się przyrumieni a sól równomiernie rozprowadzi po mięsie. Pieprzyć po, bo inaczej może się przypalić 🙂
Znany kucharz, dziennikarz kulinarny i promotor dobrej kuchni a po warsztatach także świetny, uśmiechnięty człowiek z misją, opowiadający z pasją o gotowaniu. Oto Grzegorz Łapanowski 🙂 Dzieciaki go kupiły w całości a jak wiecie nikt tak dobrze nie wyczuwa fałszu jak one 🙂 Z przejęciem kroiły, mieszały, próbowały, doprawiały i jadły spoglądają co robi ich idol.
W kuchni i w codziennym rodzinnym gotowaniu każdy z nas może być takim idolem.
Projekt Szkoły na Widelcu i Grzegorza Łapanowskiego przypomina trochę działania innego kulinarnego, pozytywnie zakręconego wariata – Jamie Oliviera. W obu przypadkach chodzi o to aby nasze dzieci – co by tu nie powiedzieć – nasza przyszłość, wiedziały że warzywa i owoce są zdrowe a gotowanie to frajda. Tylko robiąc to z nami mogą się nauczyć zdrowo odżywiać.
Dołączam do inicjatywy i dorzucam swoje trzy grosze. Wyzwanie smaku i apel o omijanie w restauracjach menu specjalnie dla dzieci. To nie prawda, że lubią one tylko frytki, nuggetsy i spaghetti bolognese. Mogą jeść dokładnie to co My! Jeżeli wprowadzicie im dodatkowo wyzwanie czyli próbowanie codziennie czegoś czego jeszcze nie jadły (oczywiście w małych porcjach, aby nie zniechęcić) to być może spotka Was to co mnie. Oniemiałem z wrażenia gdy pewnego razu moi synowie zgodnie stwierdzili, że ośmiornica, którą jedli na wakacjach była lepsza niż kotlet w Polsce!
Dawno się tak dobrze nie bawiłem a o mały włos warsztaty by mnie ominęły – dzięki Pole do Popisu, dzięki Szkoła na Widelcu i dzięki Grzegorz Łapanowski!
P.s. Wołowina po azjatycku mnie zastrzeliła. Wyśmienita, chrupiąca, jędrna, jednym słowem prawdziwie umami.
Fundacja Szkoła na Widelcu działa od 5 lat na rzecz poprawy jakości żywienie dzieci w szkołach i przedszkolach. Uczy czym jest dobre jedzenie, skąd się bierze i dlaczego jest ważne. Założycielem i prezesem fundacji jest Grzegorz Łapanowski.