No to już się stało normą. Ostatnio wszystkie dania dostaję udekorowane brązowo-czarnymi zygzakami. Czy naprawdę nie można się trochę bardziej wysilić?!
Ehh.
Nieuzasadniona drożyzna
Do Tawerny trafiliśmy późnowieczornym przypadkiem. Wyrosła nagle na ulicy Stawowej. Zaraz, zaraz, chyba była na Gliwickiej… Nieważne. Jest i już. Taka trochę obskurna, ale obleci.
Siadamy w ogródku i studiujemy kartę. A tu mnóstwo dobra wszelakiego. Pozycji bez liku. Od Annasza do Kajfasza. Wprost niemożliwe, aby wszystko było świeże, ale nazwy dań podane po grecku stępiły mój instynkt.
Ryż zawijany w liście winogron, marynowany, sprowadzony wprost z Grecji był, delikatnie mówiąc,, trudny do przełknięcia. Grillowana ośmiornica sprawiała wrażenie odgrzewanej, a chlebek pita był zakalcem.
Kompletna porażka.
Prawie, bo zamówiłem jeszcze zupę rybą. Pomijając ości, była gęsta, pożywna i mimo, że mało doprawiona, to spokojnie wystarczy za cały posiłek.
Niestety średnio-kiepska jakość nie ma pokrycia w cenach. Było bezsensownie drogo 🙁
Tawerna Hellas, Stawowa 4, Katowice