– Oma ida jeść do byfyju! Ani mi się warz, giździe pieruński! I łaps szmatą po ryju. Oczyma wyobraźni widza, no i słysza taki dialog.
No bo jak to? Jeść w kredensie? Dla mojej Omy byłoby to nie do pomyślenia. Podobnie jak moja kiepska gwara dla mojej mutter. Skaranie boskie 🙂
No, ale żech poszoł. I żech zjadł. Ze smakiem pierunie, godom ci 🙂
Mieliśmy szczęście. Pogoda tego dnia była wyśmienita. Piękne, letnie słoneczko spokojnie przypiekało, a ludzie leniwie przesuwali się po nikiszowskim rynku. Czas jakby przystanął…
A przed nami zjawiło się śniadanie. Jajecznica, frankfurterki, pomidory, ogórki, hummus i chleb z pastą jajeczną. Super. Świeże, smaczne, zdrowe, słowem pyszne.
Jedynie hummus do mnie nie trafił. Jakiś taki mało arabski w smaku był.
Reszta, z obsługą na czele, zachwyca, a nikiszowska perełka ożywa.
Brawo 🙂
Cafe Byfyj, Krawczyka 5, Katowice