No i masz stało się!
Co prawda długo się broniłem i opierałem racjonalizując, że jak to, chłopak z Załęża i Somalia, o pardon Sosnowiec ;), co ludzie powiedzą, czy dzieci mnie nie wyśmieją i czy Oma się w grobie nie przewróci – na szczęście nie potrafię tego sprawdzić 😉
Nic to. Fakt pozostaje faktem. Byłem i co gorsza podobało mi się. Tak, tak wiem dramat 😉
Po raz pierwszy z Maglem zetknąłem się podczas pierwszej edycji Menufaktury. Chłopaki wyróżniały się na tle innych profesjonalnym stoiskiem i przyjemnie wyglądającymi potrawami inspirowanymi kuchnią zagłębiowską. I tu duży plus. To skąd pochodzimy to nasze dziedzictwo i bezwzględnie powinniśmy je chronić i pielęgnować.
Magiel to osiedlowe bistro otoczone blokowiskami z imponującym muralem Jacka Rykały z charakterystyczną żółtą zipą (syrenką). Przed wejściem stoi, uruchamiany powoli, ogródek a wnętrze podzielono na dwie części: pubowo-kawiarnianą i restauracyjną. Mówiąc szczerze szału nie ma choć z drugiej strony nie jest najgorzej choć to jak zawsze kwestia gustu. Miło by jednak było gdyby zapach z toalety był mniej rażący a stoliki uprzątnięte z okruszków 🙁
Wracając. Trzeba powiedzieć to jasno, że obsługa w Maglu stara się i to bardzo. Spodobało mi się jak opowiadali, że zanim wprowadzą coś nowego do karty to testują to najpierw na gościach, prosząc o opinię. Na dowód dostałem mały kieliszek koktajlu ze spiruliną, bananem i czymś tam jeszcze właśnie do spróbowania.
Podczas Restaurant Week wybrałem menu z policzkami wołowymi, pstrągiem i ciastkiem czekoladowym. Ale najpierw dostałem bułeczkę drożdżową z kaszanką i masłem z czosnkiem niedźwiedzim jako amus-bouche.
Co ja piszę, najpierw była kawa. Espresso a raczej cieniutka lura w zbyt obszernej filiżance. Dziwne bo jak się później dowiedziałem w Maglu serwują bardzo rzadko spotykaną w Polsce kawę prosto z Włoch, której nazwy niestety nie zapamiętałem. Pozostaje mi wierzyć na słowo.
Bułeczka bardzo ciekawa, smaczna i kreatywna ale dlaczego świetnego sosu musztardowego było w ilości nikczemnej to już nie rozumiem 😉
Następne w kolejności – a dania podczas RWS podają błyskawicznie – były roladki z pstrąga. No, no nie spodziewałem się. Danie skomponowano tak dobrze, że z powodzeniem mogły by być serwowane w gwiazdowych restauracjach. Pięknie. Zachwyciło i oczarowało mnie prostotą nieprzekombinowanego smaku i jabłkiem aromatyzowanym cytrusami i rozmarynem, które można było pomylić z gruszką!
Policzek wołowy z puree z topinamburu i marynowaną w occie ryżowym rzodkiewką zyskiwał z każdym kolejnym kęsem. Podejrzewam, że wpływ niejaki miała tu sympatyczna rozmową jaką toczyłem w trakcie z Panem Nikodemem, szefem bistro, który zaciekawiony tym, że robię zdjęcia postanowił się dowiedzieć o co chodzi 😉 Tym niemniej chrupiąca rzodkiewka w odjechanym różowym kolorze i solidny, jędrny policzek przypominający rasowego steka wraz z rozpływającym się żółtkiem nie przyniósł wstydu.
Na koniec zaserwowano mi lody z kwaśnej śmietany, ciastko czekoladowe pieczone bez mąki i „gąbkę” z buraczka. Hmm…ciastko suche i zbite, lody interesujące a gąbka mało buraczana. Generalnie danie do dopracowania – przydał by się jakiś łącznik czy spójnik.
Wracałem bardziej niż zadowolony. Jak na nasze lokalne standardy Magiel Kulinarny się wybija a autorska kuchnia jest czymś więcej niż tylko przerośniętymi ambicjami. Do tego wiedza o winach P. Nikodema imponuje. Brawo!
Restauracja Magiel Kulinarny, ul. Warszawska 5a, Sosnowiec