Nowodworski. Hotel. Brzmi dumnie. Czyż nie?! Ocieka luksusem, przepięknym ogrodem i wielką salą balową, ale zupy podają z osami.
Podobnie, jak w słynnym dowcipie. Panie Kelner, w mojej zupie pływa zdechła mucha! O pardon, jak niosłem talerz to jeszcze żyła 😉
Bez sensu.
Podobnie jak carpaccio z kaczki. Mimo, że mięso było soczyste i kruche to kompozycja talerza zbliżona była do zupy na winie, czyli co się nawinie to do gara. Bez ładu, składu i polotu.
Barszcz aromatyczny, esencjonalny z prawdziwych buraków, co doceniam, ale osa to już przesada. Prosiłem o zupę bez dodatków 😉
Za to sałatka z kurczaka dwukrotnie wracała do kuchni. Zbyt pewny siebie kucharz nie potrafił zrozumieć, że klient prosił o wersję bez sosu. Ech, już mi słów brakuje, znowu to samo. Wszyscy wiedzą lepiej, czego chce klient.
A na koniec, ten ociekający luksus zafundował nam małą awanturkę pod hasłem: nie podaliśmy Wam grillowanych warzyw, bo kelnerka zapomniała, ale i tak musicie za nie zapłacić. Żenada.
Hotel Nowodworski, ul. Nowodworska 30, Legnica