Tęczowe ściany Don Martineza przywodzą na myśl ogromne sombreros, kaktusy i shot’a tequili. Istny Meksyk w rybnickim wydaniu.
Ha ha. Za to w menu królują enchilady, taco, burritos, nachosy i reszta street foodowego jedzenia, prosto z ameryki południowej.
Ciekawe.
Wybrałem mix. Na przystawkę quesadlisa z mięsem, a na drugie dorsz w sosie cytrynowym.
I tak – to drugie danie o wyglądzie barowego poranka na dworcu w Iławie odrzuca zbyt dużą ilością wszystkiego. Przydałby się ktoś, kto ogarnąłby ten chaos. Dorsza usmażono w jajku. I tu ciekawostka, jajka było tyle samo, ile ryby? Po odrzuceniu zbędnych dodatków i dotarciu do sedna sprawy czyli dorsza, okazało się że jest nawet miło. Zwłaszcza w towarzystwie sosu cytrynowego. Niestety, poprzez kopalniane konotacje, danie spisane na straty.
Lepiej, dużo lepiej wyglądała sprawa z przystawką. Quesadilas było całkiem świeże, całkiem pikantne i całkiem smaczne.
Jak na osiedlowy bar, do przyjęcia. Latem można piwko na ławeczce przed wypić i miło posiedzieć. Zjeść też, choć bez polotu, zachwytu i dobrego smaku.
Don Martinez Restauracja Meksykańska, Kardynała Bolesława Kominka 46, Rybnik