To był kwestia czasu. Food trucki, weganie i slow food wchodzą w „prawdziwe” życie w centrach handlowych. Znane do tej pory ze zlotów, festiwali czy dusznych pomieszczeń w ciemnych zaułkach projekty wpychają się do mainstreamu.
Chcą zarobić prawdziwą kasę czy upowszechnić swoje pomysły?
Czy to dobrze? Czy to jest jeszcze ok, czy nie? Nie wiem, ale zaprzeczanie rzeczywistości nie ma sensu.
W Galerii Katowickiej od jakiegoś czasu działa Mihiderka – btw – vis a vis PASIBUS’a. Takie kuriozum ale pecunia non olet. N’est pas?
Koniec złośliwości czas na recenzję.
Mihiderka zajmuje niewielkie pomieszczenie na ostatni piętrze nieopodal food courtu. Jest jasno, przytulnie i do bólu standardowo. Z klimatu slow foodowego, magicznego i nieco tajemniczego nic nie zostało.
Menu o wyglądzie korpo niczym wprost ze Sfinksa. Krótkie i zwięzłe jeżeli pominiemy „ideę” założycielską i standardowe bajki o tym jacy jesteśmy ekstra.
Do wyboru mamy przekąski typu krakersy czy hummus, trzy zupy, kilka burgerów oraz dań głównych. Nic odkrywczego – ale może nie o to chodzi.
Mihiderka powtarza podstawowe błędy prawie każdego bistro w Polsce. Zupy podają wrzące – serio, można się poważnie poparzyć a dania główne zbyt szybko – musisz wybierać: czekać aż zupa ostygnie ale wtedy danie główne też będzie zimne albo najpierw zjeść główny posiłek a zupę po – tylko po co? Nie bez powodu zupa to danie pierwsze.
Drugi, poważniejszy grzeszek to wykroczenie przeciwko smakowi – wszystkie dania jakie jadłem były nie dosolone i nie doprawione przez co absolutnie płaskie w smaku 🙁
Zupa krem z zielonego groszku poza tym, że estetyczna i z towarzyszącym, fajnym, wytrawnym krakersem była zbyt kwaśna i nawet wegańska śmietana nie potrafiła tego złagodzić.
Żółte curry na bazie mleczka kokosowego z nutą trawy cytrynowej przypominało w konsystencji ni mniej ni więcej jak pospolitą breję z pierwszego lepszego zakładu karnego. O niedoprawieniu nie wspomnę. Ryż miał być brązowy – cóż, według mnie nie był 🙁
Dziwaczny Buraczany burger, dziwaczny ze względu na bułkę w specyficznym, żółtym kolorze – to zasługa dodanej do mąki dyni. Fajnie, że szukacie swojej drogi ale ta akurat jest ślepa. Wygląda ładnie i nic poza tym. Jałowy, niedoprawiony, zwyczajnie słaby i nawet sosy nie ratują sytuacji.
Uwaga jest drogo! Ponad 20 zeta za słabego burgera to już wolę iść do Maca.
Mihiderka jest jak popkulturowa papka. Letnia aby pasowała każdemu ale przez to nijaka.
Moja rekomendacja – tylko w ostateczności.
Mihiderka Kuchnia Roślinna, Galeria Katowicka, poziom 2+