Lokal firmowany przez Adriana Feliksa (Top Chef) otworzył się po niewłaściwej stronie Mariackiej. Aby tu dotrzeć trzeba przejść przez ruchliwą ulicę Francuską a jak wiadomo policja czuwa, więc zabiera to więcej czasu niż powinno.
Otwarciu Manifestu towarzyszyła fama Top Chefa Otóż jak się okazuje jego udział ograniczył się do opracowania przepisów. Ograniczył!? Co ja mówię? Przecież to najważniejsza rola w każdej knajpie!
Mimo trudności 😉 zajrzałem tu kilka razy. Zwykle grubo po 23.00 aby wspólnie z żoną pożerać wielkie porcje frytków. Do zapiekanek nijak nie dało się dorwać. Raz, że pora zbyt późna a dwa nie chciałem robić przykrości żonie cierpiącej od glutenu. Nic tylko fryty i prosecco z kija J
Ale Moi Drodzy! Frytki to Manifest ma absolutnie najlepsze w całych KATO, zwłaszcza odkąd z Tylnej Mariackiej znikło Pokrzep się. Gorąco polecam każdemu frytkożercy 😉
W końcu przyszedł czas i na zapieksy. Aby dobrze potestować wybrałem z regularnego menu Wściekłego Osła z – jakżebyinaczej – salami, pieczarkami, cebulą, jalapeno i serem oraz zapiekankę sezonową z paluszkiem krabowym, pomidorem i cebulą.
Zasady w Manifeście są jasne. Do wyboru mamy bułkę pszenną lub pełnoziarnistą oraz rukolę, kiełki albo szczypiorek. I tak do każdej zapiekanki.
Fajnie.
Zanim zatopiłem się w swoich porcjach przypomniało mi się, że manifest to zdrowy street food. Brzmi to równie dobrze jak niekłująca róża. Wszystkie składniki mają być świeże a zapieksy przygotowywane na miejscu. Być może to marketing ale do mnie trafia.
Próba smaku wypadła imponująco. Zapieksy zamanifestowały się w dwóch odsłonach!
Pierwsza to ser. Idealnie zapieczony. Nic się nie ciągnie, nie wypada i nie brudzi spodni.
Druga to symfonia dźwięku w jaką układa się oszałamiający odgłos chrupania. WOW! Aż tak chrupiących zapiekanek jeszcze nie jadłem. Przypominało mi to trochę szalejącą Niagarę – serio!
Tak bardzo mi smakowało, że prawie nie zostawiłem okruszków. Spodobała mi się zwłaszcza klasyka z osła, przypominając do złudzenia zapieksy z mojego dzieciństwa – tylko smaczniejsze. Sezonowa słabsza, nie dość dobrze doprawiona choć pikantny sos ratował sytuację. A propos. W Manifeście macie zestaw sosów do wyboru do woli, do gustu. I samodzielnego dawkowania co ułatwia sprawę i pozwala spróbować wielu na raz.
Brzuch mi dosłownie spuchł od nadmiaru kulinarnego szczęścia. Aby się jakoś wyratować dorzuciłem sałatkę i popiłem darmową lemoniadą.
Było pysznie!
Na koniec uwaga dla oszczędnych. W Manifeście jest drożej niż u konkurencji. Ceny wahają się od 9,50 do 18,50. Cóż jakość kosztuje.
Manifest Street Food Katowice, ul. Mariacka 33, Katowice, godz. 12-02.00