– #$%!@ – usłyszałem w tle słuchawki gdy kelnerka zapytała szefa kuchni o danie bezglutenowe. Mimo wszystko postanowił podjąć wyzwanie i dlatego kolację zjedliśmy w Upojonych (hmm…czy ta nazwa się odmienia!?)
Na marginesie wyjątkowo trudno znaleźć ciekawe miejsce na niedzielny posiłek. Spacerowa 21 dostępna jest już tylko po zarezerwowaniu (zrezygnowali ze stałej kuchni!?), Fabularna i Warsztaty Smaku się podały, a fajne, modne i smaczne bistra zamykają się najdalej o 20.00.
Ergo siedzimy w domu i szykujemy się do roboty, czy jak?
Parę minut po 19 zaparkowaliśmy na Dworcowej, blisko bramy, która prowadzi do olśniewającej klatki schodowej. Na lewo kilka stopni prowadzi do drzwi z napisem Upojeni. Przed bramą wita koziołek z intrygującą sentencją: Głodny? Nakarmimy Cię; Spragniony? Upoimy; Samotny? Upoimy?
Za drzwiami znajduje się przytulne, nowoczesne wnętrze ale bez WOW. Nagie żarówki w ażurowych żyrandolach, hookery z siedziskami od traktorów, świecące neony i czarne poroża Danieli – to już było. Długi na wiele metrów bar, stoliki na piętrze, menu kredą. Standard. Wyczułem lekką nutę fałszu. Niby stare meble, niby designerskie stoliki ale całość za ładna, za świeża, słowem mało prawdziwa.
Naliczyłem 14 kranów plus wielką, przeszkoloną witrynę chłodniczą z butelkami. Upojeni piwem stoją. Zresztą Barman (chyba) popisywał się niezłą wiedzą o piwnych zwyczajach i drogach browarów na skróty. Doceniam 🙂
O tej porze, w ciemny, chłodny wieczór niewiele stolików zajęto. Bar także świecił pustkami.
Z krótkiego menu zamówiliśmy tatara ze śledzia, arancini arabiata (pisownia oryginalna), klasycznego burgera i polędwiczki bezglutenowe.
Dostaliśmy wszystko na raz. Hmmm…. co najmniej dwa dania to przystawki!? Nie będę przesadnie krytyczny – arancini zjadł dziecek, a tatar mógł poczekać – ale nie powinno tak być. Przystawka nasyca pierwszy głód, jest przekąską, małym kontrapunktem do dania głównego. Nigdy odwrotnie.
Nie ma co się wysilać. Powiedzmy sobie szczerze. Upojeni to bar od piwa i miłego spędzania wolnego czasu a nie gastrobar z niewadomojakimiambicjami. Mogę z tym żyć.
Choć trudno będzie mi zaakceptować burgera. Dostałem świetną, chrupiącą bułkę, niezły sos aioli i klasyczne dodatki ale mięso!? Podobno „prawdziwa” wołowina była sucha. Co tam sucha!? Przeraźliwie sucha. W takim stanie ustalenie stopnia wysmażenia nie było możliwe!
W zestawie z przeciętnymi frytkami, wyglądający na niewielkiego, burger, kosztuje 20 zeta. Do piwa ujdzie. Na trzeźwo już się nie skuszę 🙁
Arancini albo risotto balls jak pisze na swojej stronie Jamie Oliver to smażone na głębokim oleju kuleczki z ryżu, mięsa i przypraw wraz z pikantnym sosem arrabiata. Niewiele można im zarzucić. Kuleczki nie powalają smakiem ale sos, wypalając kubki smakowe robi robotę.
Na koniec ten co miał być na początku czyli tatar. Jak wiecie/pamiętacie jestem wielkim miłośnikiem śledzi. Pasją zaraziłem uroczą Kasię, która zresztą za mnie wyszła. Nie wiem co przeważyło: śledzie czy mój urok osobisty ale fakt pozostał 😉
Sposób w jaki podali tatara bardzo przypadł mi do gustu. Zgrabne kółeczko, biały kleks na środku, listki bazylii. Ładnie i elegancko 🙂 I tylko śledź mógłby być mniej słony.
W podsumowaniu ślę podziękowania dla szefa kuchni w imieniu żony ze bezglutenową wersję polędwiczek 😉 oraz zostawiam Was z refleksją, że do Upojonych lepiej wejść na lekkim rauszu 😉
Upojeni, Katowice, Św. Jana 10 (brama obok Teatru Ateneum)