Helsinki. Niewielka stolica niewielkiego kraju. Surowy klimat, surowi ludzie i proste jedzenie. Jedyne miejsce na ziemi gdzie właściciel restauracji po otrzymaniu gwiazdki Michelina zamknął interes.
Finowie.
W fińskim EMO znaczy tyle co matka.
Restauracja zajmuje narożny budynek w ścisłym centrum Helsinek. Wnętrze do złudzenia przypomina hipsterskie bistra w Polsce 🙂 choć w EMO jest nieco bardziej elegancko.
We wtorkowy wieczór niewiele stolików było zajętych. Właściwie to było całkiem pusto.
Usiadłem blisko baru aby z jednej strony kelnera nie gonić przez cały lokal a z drugiej aby mieć wgląd w to co zakryte 🙂
Zdecydowałem się na opcję High Five czyli wybór, niespodziankę od szefa kuchni. Liczyłem na frajdę z jedzenia i swobodę w komponowaniu dań.
High one czyli cebula z grzybowym puree wraz z młodą kapustą i całymi rzodkiewkami. Ciekawa, orzeźwiająca i mocno tłusta przystawka. Kapitalnie prezentowały się czerowniutkie rzodkiewki. Do tego chleb, masło i gruboziarnista sól. Czego chcieć więcej 🙂
High two – ziemniak, śmietana, chips i koperek. Prostota, surowość i piękno. Młode ziemniaczki z kwaśną śmietaną i koperkiem. Przypomina Wam to coś? Mnie tak karmiła babcia na wakacjach 🙂
High three czyli biała rzepa, czerowona kapusta i sos serowy. Hmm… znowu wege. Czyżby mięsa miało nie być!? Co prawda słyszałem, że ostatnio w Helsinkach jakoś tak ciężej się żyje ale aż tak? Wracając do dania. Niby ładne, niby przyjemne ale rozgotowana rzepa i słodkawy sos nie przypadły mi do gustu.
Chcę mięsa!
High four – wreszcie jest. Kaczka z organiczną marchewką, cebulą i sosem musztardowym. WOW! Dodatki wyśmienite, kaczka przypalona 🙁
High five czyli lody miętowe z kruszonką i karmelowym kremem. Przyzwoite, standardowe, szkoda że nie porywające.
I takie jest EMO. Świetne na bezpretensjonalny wieczór ale bez ambicji na gwiazdkę Michelina.
EMO, Kasarmikatu 44, 00130 Helsinki