W Kazimierzu Dolnym pensjonatów, restauracji, barów, pubów i wszelakich innych jest bez liku. Nic dziwnego. Latem ściągają tu prawdziwe tłumy spragnionych widoków polskiej Wenecji. Tak przynajmniej słyszałem. 😉
Poza ruinami zamku, rynkiem z przepięknymi renesansowymi kamieniczkami i kogucików z ciasta drożdżowego, można tu jeszcze skosztować kuchni żydowskiej.
To rzadkość. Przynajmniej, jak dla mnie. Nawet podróż do Izraela nie poprawiła sytuacji – króluje tam kebab i falafele.
Ciekawie się zatem zrobiło.
Pierwsza próba przypadła na Austerię, położoną nieopodal rynku. Pensjonat – polecany przez miejscowych – zasługuje na wysokie oceny. Przytulny, schludny, ciepły – co zimą ma znaczenie – jednym słowem, całkiem niezłe miejsce na nocleg.
W menu akcenty kuchni żydowskiej. Na dzień dobry moją uwagę zwrócił kawior po żydowsku?! Co to takiego, u licha? – pomyślałem. Odpowiedź była tyleż zaskakująca, co prosta. Wątróbka z jajkiem uformowana w lekko pikantne kulki. Całość podawana na sałacie masłowej, z ogórkiem kiszonym. Trudna nazwa, swojska kompozycja. Ciekawe, choć na dłuższą metę nużące, bo mimo wszystko nieco mdłe.
Kreplach z kolei to żydowskie pierożki z wołowiną. Jak się okazało, to najzwyklejsze polskie, odsmażane pierogi. Trochę się zdziwiłem, ale ostatecznie kuchnia żydowska to sporo naleciałości z Polski. Ale, jak następnego dnia wytłumaczył mi właściciel Austerii, powinny być trójkątne??? Zasugerowałem męską rozmowę z kuchnią 😉
Na koniec, skusiłem się na sernik z lodami malinowymi i bitą śmietaną. Kompozycyjnie było old fashion i niestety, trochę jakby drugiej świeżości.
Tym niemniej, spędziłem w Austerii kilka bardzo przyjemnych dni. Polecam.
Austeria Kazimierska, ul. Sadowa 7C, Kazimierz Dolny