Rozrosło się nam w KATO, oj rozrosło. Może nawet zasadziło. I to nie byle co, bo kontenery i do tego od razu dwa, J czy może raczej w dwóch miejscach.
Dotąd było tak, że jak mieliście ochotę coś zjeść po rolkach, rowerze czy opalaniu to wybór był ograniczony – albo luksus spod znaku La Cantiny (horrendalne ceny) albo podłe, choć grillowane z zacięciem żarcie, podawane w byle jak poskładanych, drewnianych budkach.
Pierwszy monopol złamał Przemek Błaszczyk (Bistro Manana) z przyjaciółmi. Wystarczył charakterystyczny, czarny kontener, odrobina ogrodu, kilka leżaczków i dwa tojtoje oraz – oczywiście – proste menu. Pizza ze specjalnego pieca, smoothie, lody, piwo i John Lemon (świetny rabarbar).
Po pierwszych perturbacjach i dopracowaniu ciasta (więcej soli) pizza od Sezo’novo jest warta grzechu. Cienkie ciasto, dobre dodatki i wprawna ręka pizzera. Spoko 🙂
Niedługo potem dołączyły Sztauwajery. Lokalizacja? Dokładnie po drugiej stronie Muchowca, choć łatwo nie będzie Wam tu trafić. Najprościej zaparkować pod Lidlem na os. Paderewskiego i iść prosto w stronę wody.
Sztauwajery są większe, nie sposób nie zauważyć. Kilka piętrowo ułożonych, czarnych, charakterystycznych kontenerów i nieśmiertelne leżaki, niechybny znak hipsterów 😉
Piwo, wino, John Lemon, cydr a nawet prosecco! Fiu, fiu. W menu burrito, quesadillas i smakowicie zapowiadająca się letnia sałatka z arbuzem i francuskim dresingiem oraz lody.
Super miejscówka do posiedzenia, aha i dobrze, że piachu nie ma 😉
Sezo’novo, ul. Francuska 180 (parking przy drodze dla rolkarzy) oraz Sztauwajery (dojazd jak w tekście). PS. Prośba do obu drużyn, dopiszcie w komentarzach godziny otwarcia. Dzięki 🙂